Wpatrzony w niebo nie zważam na rozdeptane węże. Głaskany podmuchem obecności kieruję swe kroki w stronę życia.
A każde stąpnięcie rozlega się echem w przepastnych łąkach duszy
Kieruję swe kroki w stronę życia czując na plecach groźny mrok, a noc co zbliża się od zarania światła wyciąga swoje macki codzienności.
Ciche rozmowy w zakątkach osobowości wypełnia mi bezmiar Istnienia
Nadal jednak nie widzę celu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz