Stanąłem na skraju życia i odetchnąłem pełną nadzieją, codzienną Wiecznością.
Łzy wzruszenia, które same otworzyły mi powieki, nie zwracały uwagi, że oczy mam na suchym miejscu.
Samotnia moja, szałas bólu, na tej pustyni rozkwita oazą Chwały i Piękna.
Uwolniono mnie przez zwykły Ojcowski dotyk, czułe położenie reki na ramieniu.
Niezwykły dar Rodzicielskiej troski duchowy i fizyczny łaskawie uśmiechnął się do marnotrawnego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz