piątek, 27 grudnia 2013

Ballada gasnącej świecy i zawarte w niej marzenia
Opowieść przemijania
Kalambury życia chaotycznie splątane
Ballada przemijania w wygasłym ogniu marzeń
świetliste powietrze oparte o skraj grudnia
wielebna cisza dnia
spojrzenia wytarte do sucha o kocie futro
ciche mruczanki za dnia
pojedyncze przebłyski radości
pokazują swoje oblicza na przełomie roku

czwartek, 26 grudnia 2013

klejnoty myśli poukładane w stosy
odkurzane marzenia i nadzieje
wydobyty skarb zamierzchłej niepamięci
ukazuje zbutwiałe szaty przeszłości

niedziela, 15 grudnia 2013

powbijam w siebie życie gwoździami symboli
pozalepiam rany łzami słońca
odwieszę na kołek płaszcz rozpaczy
pozostanie nicość bezimienna i strach
podszyte wzajemnością złudzenia, kwilące w bólu teraźniejszości
piękno zabite życiem, wezwano mnie na stracenie
wstałem i wyszedłem na drogę, sam na sam z horyzontem
powstałem jak z życia do zmartwychwstania
chwile nieobecności w katordze, chwile nieobecne w życiu
katorga powszedniej sekundy, męczarnia sekund
ból przenikający jaźń, świadomość nerwów w zatraceniu

Nieświadome przenikanie na drodze krwi
Nieświadome życie na wewnętrznej stronie samotności
Izolacja w tłumie, na krwawej ścieżce
Krew życia jest drogą przesiąkniętą samotnością

piątek, 13 grudnia 2013

Potępienie jęków pośród nocnej głuszy
Zimne echo przedświtu
Zaklęty w ustach oddech, bezwodne pragnienie
Pieszczotą potu znaczone chwile
Krwawe potępione głosy przedświtem gnębione

środa, 11 grudnia 2013

W głuchej beznadziei świtu tkwi sen
Zaparty o krawędzie zmęczenia
Kwilący żałośnie resztkami świadomości.
Złowrogie tykanie mordercy zwiastuje moment przebudzenia

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Gwiazdy bezlitośnie ukryte, za całunem wiatru
Rozchełstane na drzewach chmury
Zawieje oparte o ziemię śnieżnym całunem
Rozpalone gorączką oblicze przedzimia
Wałęsa się po zakamarkach miasta
Wyśpiewując modlitwy na dziurawych parkanach

sobota, 7 grudnia 2013

Kasjopejo moich bezsennych nocy
Afrodyto zamieci śnieżnej
Kalliope unurzana w doznaniach autyzmu
Złóżcie hołd mych myśli Kassandrze
suche widmowe dni grudniowe
sucho w oczach 
sucho w gardle
mokro w butach
zielono-różowe wspomnienia
sny lepią się do oczu 
z zanadrza czaszki wyłażą demony niepokoju

piątek, 6 grudnia 2013

codzienne małe złudzenia
dzień powszedni w alienacji
najwyższa z form samotności
krew i dusza mego życia
spojrzałem dziś w oczy szaleństwu lustra
wejrzałem w źrenice indywidualizmu
samotność rysów twarzy objęła moje małe obłędy
rozpacz wynikła z błyszczącego odbicia przenika ściany jaźni
zwykły dzień podszyty poranną kawą zabija
prowadzi w kierunku jedynym prawdziwym
mroczna pani zbyt wolno piłuje łańcuchy w kajdanach życia
gdy wyzwolenie jest na wyciągnięcie brzytwy
chwytam się jej biorąc kolejny haust życia

wtorek, 3 grudnia 2013

Samotnie tańczę na wietrze. Muzyka płonie we mnie.
Wychodząc na przeciw wspomnieniom, wsparty na złudzeniach
leniwie przeciągam lubieżnie językiem po marzeniach.
Ogień muzyki ogarnął moje złudzenia o nocy bez świtu
Zagarniam popioły przeszłości na ołtarz niepamięci
Wezwałem ogień muzyki  na pohybel przeciwnościom losu

niedziela, 1 grudnia 2013

Wzniosła cisza oczekuje snu. Minuty zamieniają się w godziny, wysłuchuję kroków zimy.
Pojedyncze pocałunki wiatru okładają mnie deszczem.
Znieważone uśmiechem piętno nocy.
Życie skończone przekleństwem w samotności

sobota, 30 listopada 2013

męczarnie oddechu kwitną krwią dnia powszedniego
zielone lodowe otchłanie marzeń, spokojnie kołyszą się na pajęczynie duszy
bez słów pojednania ogarnia nas mrok, tchnienie lęku
kolejne wersje mojej śmierci wędrują po łąkach wyobraźni

piątek, 29 listopada 2013

oddech nocy niczym wirtuoz
skrzypce ciała wibrują nieznacznie
muzyka tworzona w ogniu zmęczenia
rzeźbią się wytrwale bruzdy
świt zbiera żniwo mojej krwi

niedziela, 24 listopada 2013

Czerń życia oplotła moje stopy, plącząc kroki. Dookoła mroki rozmów pośród śmiechów.
Ciepły kojący legion ciszy dawno znikł
Wejście do przedsionka jaźni zapieczętowano.
Cierpki posmak niedospanych nocy, mrocznych rozmów w łagodnym uśmiechu Nocy

niedziela, 17 listopada 2013

Głuche wezwanie błękitu, ostateczność jest blisko. Chwile nieznaczne przed pocałunkiem mrocznej Pani. Mokry jesienny grób stoi jeszcze pusty na wzgórzu osiągniętej samotności.
Oczekiwanie na wezwanie Wieczności.
Zostawiam za sobą wiosenno-letnie złudzenia, stojąc nad otchłanią.
Kamienne kajdany Wichru podcięły moje marzenia. Upadek na skraju Otchłani pozbawił mnie złudzeń.
Zaśpiew mroku nadciąga nieubłaganie.
Czuję jego leniwe łaskotanie na ramieniu
Balansując na ostrzach słów, przedarłem się przez zwarte szyki konwersacji. Połamałem ostrza pikom obelg, a miecz riposty odsłonił mi widok na łąki zagłady.
Mała zwycięska potyczka w wyniszczającej wojnie życia

środa, 13 listopada 2013

Klekot dziurawych butów powrotnych pośród zapachu pieczywa rozwożonego porankiem.
Klekot ciszy zawartej w poranku.
Tępy uśmiech zmęczenia w oczekiwaniu sennej lekkości.
Wrażenie wszechogarniającego świtu, zabójcy bezlitosnego w nocnej melodii osamotnienia.
Zaparty oddech brzasku, groźnie wzmagany klekotem dziurawych butów, poganiany z oddali kolejnym blaskiem zmierzchu

niedziela, 10 listopada 2013

Szeleszczą  szeptająco rozmowy. Śmiech jest pękniętą ciszą
Westchnąłem na skraju dnia w cichym powrocie domowym.
Smutek w pocieszeniu zachłannie tulony.
Błyszczą usta zachłannie wsłuchane w ciszę uśmiechu
Zmrużone oczy we mgle rozmowy.
Szeleści listo-opadem mroźna noc

wtorek, 5 listopada 2013

Płonie deszcz na parasolach.
Duszne pęta wody.
Klei się deszcz do płaszczy
Mokre bicze zimna.
Strugi kajdan u stóp
Łagodne objęcie deszczu
Pamiętam te chwile urocze, snu pozbawione. Zawarte w wieczności rozmowy. Ciepły zapach jesieni.
Nieobecne w czasie istnienie.
Ręka przy ręce niby razem, a jednak osobno,
Oddech przy oddechu łącząca się para wodna we wspólnym tańcu.
Pamiętam jesień uniesień, bezczas bliskości, rozmowy zawieszone w jesiennym zapachu

niedziela, 3 listopada 2013

Powołałem kwiaty mych z złudzeń na zasiew.
Miękkimi krokami omijałem nijakość.
Powołałem kwiat mej pustki na zatracenie.
Sieroce złudzenia indywidualizmu
Ostrożnie omijam ludzką nijakość

czwartek, 31 października 2013

Okrwawiły się moje myśli w chmurze dymu.
Chłodną czerń uśmiechniętego piękna
Ubrałem w leniwe słowa
Zaśpiew wzajemnej serdeczności 
Lekko wsparty dialogami 
Sine krople nocy zwisały podniebnie
Łagodnie sączyłem uśmiechy czerni

piątek, 25 października 2013

Łagodny uśmiechu Samotności. Podałem Ci kwiat mojego życia.
Łagodny uśmiech w samotności ze zwiędłą frezją.
Pamiętam ten dzień, gdy ostatnie objęcie było jeszcze żywe.
Śmierć nadeszła gdy spałem, a przez sen podałem Ci kwiat
moja jedyna Samotności
Codzienność we mgle. Lekki przesyt snu,
Otworzyłem swoje płuca na mgłę.
Lekki niedosyt lęku.
Chwile zagubione w pieszczotach kociego futra.
Szczęście zagubione w czasie, czas odnaleziony w domu.
Wymruczane pieszczoty kociego futra

poniedziałek, 21 października 2013

Na płaskowyżu bólu codzienność czeka na moją śmierć. Każda chwila oczekiwania pieści mnie zwykłym lękiem. Ciemność pochłania mnie, oddech smutku. Codzienny spleen omotał moje lęki . Utul moje rozczochrane spojrzenia. Zatańcz na moich skroniach. Płynie obok mnie nurt szacunku. Mój płacz klęczy w ciszy nieprzystosowania. Każdy mój krok jest Zamarzniętym obłokiem wiatru, wędrowcem beznamiętnego BYĆ.
Lekko wsparłem swe czoło o korale świtu i zapłakałem

piątek, 18 października 2013

Zatopiłem się we łzach Nocy. Łagodne krople mroku oczyszczały moje złe imię. Lekko wsparty na ramionach mgły wszedłem w noc. Stąpałem po wilgotnych liściach, kontemplując ich prostotę w śmierci. Wszedłem w mrok świata.
Zakochałem się w bezsensie powrotów. Łatwo zagubiłem drogę pośród linii własnych brwi.
Jestem jak jedyne drzewo na polanie, oczernione od burz, pogięte wichrami, lecz ciągle wierne swojej niepowtarzalności

środa, 16 października 2013

Zaplatam warkocze z ciszy. Smutny lepki wiatr tańczy ze mną.
Kradnę usmiechy jesiennych gwiazd
Zamroczone chwile zwątpienia wspierają skrzydła na mych skroniach.
Nieobecność Mamy wypaliła mi w oczach piętno szaleństwa.
Zatańczę więc po raz pierwszy w obecności wiatru, opleciony cichymi warkoczami pośród gwiazd

poniedziałek, 14 października 2013

Weź mnie za rękę. Poczuj rytm moich myśli, Weź mnie za rękę a pokażę Ci jak wygląda żal.
Zwykłe niecodzienności z łatwością biorą odwet za lata lekceważenia i biczują mnie  radością życia.
Weź mnie za ręce i całuj nadgarstki do krwi ostatniej, a błękit twojego uśmiechu zerwie mi twarz.
Wezmę wtedy maskę posmiertną żalu, postawię jej styropianowy katafalk na równinie ognia.
Całuj moje codzienności w niewiadomym celu, po prostu całuj je pieszcząc wiatrem płaczu.
Wezmę cię na ręce i przeniosę przez próg świata, a potem zanurzymy sie w zapomnieniu, bezpamięci zwykłego dnia

niedziela, 13 października 2013

Zostawiłem w Twych dłoniach moje losy.
Naokoło mnie pustka tłumu.
Niech mi się stanie według Woli.
Siedzę z głową w chmurze a milczenie jest samotnością.
Samotnym spotkaniem w tłumie

piątek, 11 października 2013

Zabłądziłem wczoraj za zasłonkę, uciekając przed fałszowaną gitarzystką i zapadłem się w niezwykłe trójgłosowe wokale.
Zasłona ta była moją drogą przez Morze Czerwone.
Czysta radość śpiewu zatarła ślady przejścia

czwartek, 10 października 2013

Rozpustne łyki herbaty wypijanej nocą, ukojenie w ogniu suchych spazmów. Dłonie zwarte w modlitwie wokół kubka, dłonie będące modlitwą w goryczy mroku.
Lekki zapach rozpusty z okiem cytryny jak słońcem, choć noc syczy za oknami.
Łaskawe porcje miodowo-kwaśnej goryczy, rozparcelowane na poszczególne małe ceremonie.
Herbata powoli dnieje, przyplątał się więc czas, na czujny sen bez ukojenia

środa, 9 października 2013

Pierwsze przebłyski zorzy wysłały moje nienasycone słowami usta  w monotonie snu.
Każdy rytm gestu, każde zdanie repliki, proste zwykłe uśmiechy, zawiązały wokół mnie bezpieczny kaftan rozmowy. A bezlitosny poranek wyrył mi pod powiekami nakaz powrotu.
Piękna jak zraniona łania, proste piękno w pytaniach. Zachłanne słowa, plączące myśli.
Piękna jak noc jesienna, rozmowa w powtórnym pożegnaniu zamknięta

sobota, 5 października 2013

Zaśnieżone polany snu, które mi się objawiły, wraz z całym natręctwem myśli
Muzyka tętniąca niepokojem, lekkim uniesieniem duszy ponad rzeczywistość
Cała awangarda moich zmysłów naprężyła strunę pragnień i rozsypały się wokoło jagody doznań
Zakończyłem w ciszy przedsennej cichym szeptem modlitwy

wtorek, 1 października 2013

Zapachniał jesienią dzisiejszy wieczór
Niecierpliwe oczekiwanie Zmierzchu
Płomienny nieuchronny mrok obejmował horyzont
Na to zajasniały suche krople strachu pod powiekami

sobota, 28 września 2013

Deszcz kwitnie na wrzosach
Zachmurzone kwiaty deszczu
Lekko wsparty na śnie
Wspinam się po deszczu ramionach

piątek, 27 września 2013

Poezjo, darze parakleta, wejdź w melodię moich kroków
Poezjo najwyższa obejmij mnie Życiem
Poezjo nieśmiertelna zwracam jabłko pierworodne
Niech melodia Twojej obecności delikatnie zmiażdży srebrne nici kajdan
Wierszu najpierwszy wezwij moje wersy do tańca
Rzeko Poezji opadnij deszczem na krwawe łąki życia
Wodospadem tym zaznacz Swoje piętno na mnie

niedziela, 22 września 2013

po każdej nieobecności miasto wygląda obco
patrzysz na jego rytm, a ono wygląda jak rozciągnięte na powierzchni kuli
światła ulic tworzą aleje niedostępnej inności
nawet tramwaj z niechęcią otwiera drzwi i pasażerami blokuje ci wnętrze
powroty do miasta dystansują cię na pewien czas

piątek, 20 września 2013

Jesienne ścieżki wieczoru objawiły mi niedosyt małych radości
Kwieciste łąki uśmiechów przesiąkły modlitwą pełni księżyca
Strugi spalonego tytoniu wyciągały macki do gwiazd
Cisza obejmując mnie dała mi harmonijny spokój duszy

Nocne żale zatopione u stóp połonin skaleczyłem winem
Deszczowy las grzmiał w nocy głuchymi trzaskami gałązek
Osuszone mysli zajadle błagały o przebaczenie za małostkową złość
Oślepiałem cienką wstążeczkę asfaltu strugą latarki
Harmonijnie szczęśliwy oddałem swój cel Opiekunowi

sobota, 24 sierpnia 2013

Pokuta moja brzmi muzyką, a zwykłe krople ciepła obejmują zranione miejsca
W cichości pustki kradnę życiu słońce i wiatr, plotę z nich kokon dla tego co było
I wychodzę sam na drogę nie wiedząc czy jak u Jesienina wyjdzie mi naprzeciw przyjaciel

środa, 21 sierpnia 2013

Kreacja

Powstałem
Spojrzałem w lustro i dałem mu w pysk
Powstałem i wziąłem na barki Ziemię.
Wziąłem to brzemię błogosławione na siebie
Teraz wiem, że kroki życia będę stawiał z mocą
Bo powstałem zanim Raj został stworzony

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Wpatrzony w niebo nie zważam na rozdeptane węże. Głaskany podmuchem obecności kieruję swe kroki w stronę życia.
A każde stąpnięcie rozlega się echem w przepastnych łąkach duszy
Kieruję swe kroki w stronę życia czując na plecach groźny mrok, a noc co zbliża się od zarania światła wyciąga swoje macki codzienności.
Ciche rozmowy w zakątkach osobowości wypełnia mi bezmiar Istnienia
Nadal jednak nie widzę celu
Zachłysnąłem się dziś błękitem nieba. Na głos westchnąłem, że brak mi deszczu, a wieczorem mokłem szczęśliwy wracając do domu.
Czasem otrzymujemy drobiazgi, za które aż żal nie podziękować.
Może ścieżka którą podążam jest tą właściwą

poniedziałek, 29 lipca 2013

Stanąłem na skraju życia i odetchnąłem pełną nadzieją, codzienną Wiecznością.
Łzy wzruszenia, które same otworzyły mi powieki, nie zwracały uwagi, że oczy mam na suchym miejscu.
Samotnia moja, szałas bólu, na tej pustyni rozkwita oazą Chwały i Piękna.
Uwolniono mnie przez zwykły Ojcowski dotyk, czułe położenie reki na ramieniu.
Niezwykły dar Rodzicielskiej troski duchowy i fizyczny łaskawie uśmiechnął się do marnotrawnego

piątek, 26 lipca 2013

Melancholią podszyty weekend  zastukał do drzwi.
Ignorując jego kołatanie kule się w sobie i nie wiem co czynić.
Nie odbieram telefonu.
Nikogo nie ma w domu!!!

środa, 24 lipca 2013

Żałosne podrygi słońca niszczą odwieczny mrok.W zapomnianym zakątku czaję się w codziennym bezistnieniu.
Ból, towarzysz mej wędrówki uczestniczy w każdej próbie myślenia. Pozostaje nadzieja w słowach wypowiedzianych i łaska opromieniona Wiecznością.
Pieśń mocy przybywającej burzy otarła się o mnie deszczem. Gromy trwały, zbite w łagodne tabuny
ciszy, roznosząc zarazę gniewu.
Czy krople łaski zabrzęczą nadzieją w mej niespokojnej duszy?

czwartek, 11 lipca 2013

Codzienne małe bóle chodzą za mną. Gdy przystanę liżą moje stopy do krwi.
Zwykłe szlaki cienia prowadzą mnie do krainy leżącej na skraju szaleństwa.
Codzienne lekceważenia obcierają się o mnie domagając się pieszczoty osamotnienia.
Każdy mały  oddech jest wielkim mym krokiem w przepaść

sobota, 22 czerwca 2013

Opętanie

Jestem człowiekiem opętanym. Siedzi we mnie życie, małe i gnuśne.
Codzienności omijają mnie, mimochodem kopiąc po nerkach i z uśmiechem mówiąc przepraszam.
Każda kropla upału, każde drżenie chłodu, każda nijakość dnia i nocy zrywa mnie ze snu o przemijaniu.
Siedzę samotny w mym opętaniu i gniję duchowo.
Dawno zlekceważeni znajomi wstydzą się wspomnieć mego ducha.
Dawno niezlekceważeni znajomi omijają mnie, mimochodem kopiąc po nerkach i z uśmiechem mówiąc przepraszam.
Jestem opętany własnym Ja, małym i gnuśnym .

niedziela, 16 czerwca 2013

Non Omnis Moriar

Nie wszystek podobno, ale czy na pewno. Co zostanie po mnie, jaki całun mnie zakryje.
W ulotnej pamięci ludzkiej zanikną ślady moich stóp. Gorycz i niechęć.
Gdzie są granice tego szaleństwa, gdzie monumenty wyryte w historii.
Jaki jest sens tej iluzji, bijącej w mózg prywatnym Memento Mori.
Lepkie myśli rozorały mi duszę niosąc świadomość odwiecznego bezsensu.
Jakie ukojenie mnie obejmie, jakie ma imię, z jakiej strony może nadejść?
Czego też oczekuje w zamian za zwykłe proste objęcie umęczonej głowy.

sobota, 15 czerwca 2013

W kajdanach osamotnienia, lekko wsparty na obłoku wspomnień. Trwały zapis ciszy, w bezradości i w bezszczęściu przeciera szlaki nocy.
Wartość każdego bezdechu jest znikoma. Taniec bez muzyki jest bezsensownym szaleństwem.
Bez widoków, na bezdrożach dnia zbliża się do mnie oczekiwany Bezczas

czwartek, 13 czerwca 2013

Codzienność

Śniłem dziś koszmar dnia codziennego, męczarnie śniadania, katorgę oddechu.
Tęskniąc za Mroczną i Nieprzejednaną pozwalam, aby nurt życia umywał mi stopy.
Zwykłe, proste, puste żale i pretensje pojawiają się ze stron niespodziewanych.
Każde nieprzystosowanie zaczyna się w głowie, a kończy bezpiecznym kaftanem samotności.
Pozostaje oczekiwanie na świetliste wybawienie w długim ciemnym tunelu Życia

niedziela, 9 czerwca 2013

Weekend w Mieście

Wyszedłem dziś na miasto.
Lekkim spacerem pospiesznie zmierzałem w kierunku chmielowego napoju, układając w drodze marzenia.
A wszystko to z powodu dzikiej żądzy popatrzenia na ludzi, na ich radosne podrygi udawanej zabawy. Tam gdzie grupowo i samotnie odbywali rytuały weekendu, świeckie święto rozpusty.
Spocone ludzkie wydmuszki niemrawo płynęły deptakiem, pomijając rockowe brzmienia ulicznego Grajka i jego niechlujnie zaplecioną w warkocz brodę.

piątek, 7 czerwca 2013

Każdego dnia układam słowa w samotności, tworzę z nich pejzaże szczęścia i obfitości. Fatamorgana znaczeń, ułuda, która tylko wprowadza zamęt w pustce mojego życia.
Szepty Ciszy oplatają mnie kajdanami wyobcowania, choć tłum osób wokoło.
Chłód nocy zajrzał w moją duszę i zabrał radość istnienia. Gdzieś tam w stronę światła podążyć, może znajdę ukojenie i spokój.

wtorek, 4 czerwca 2013

Wszystkie kolory Świata

Powiedziałaś, że świat nie jest czarno-biały. Rzeczywistość to szarość.
Dla mnie wszechświat to kolorowe puzzle rozsypane na dywanie i nie brakuje w nich czerni i bieli.
Mozaika tęczy razem może tworzyć szarość i powszedniość.
Płytkie bagno życia trzyma nas po pas i nie pozwala zawiązać tęczowych wstążek supłem szczęścia.

sobota, 1 czerwca 2013

Zajrzałem na Ziemię, tam Pokorni pokutę czynią. Okrycia ich nieskalane mądrością.
Natchnieni otępieniem codziennej mordęgi, przykuci w swoich miękkich sofach, ciężko dyszą  rozmowami. Słowa te, lekko brzmiące frazesy, wygniatają dziury w rozumowaniu, którymi umykają znaczenia.
Zajrzałem na Ziemię, więzienie mentalne. Tam Niepokorni są martwi ciałem lub duszą.
Zagonieni w zagrody szaleństwa, tańczą w melodii przeszłości.

Zajrzałem na Ziemię i nie mogę się wyzwolić.

wtorek, 28 maja 2013

Odwiedziny

Owego dnia gdy Twój uśmiech zawisł w powietrzu obok mojego, czas zrobił sobie przerwę.
Ofiarowałaś mi czyste świeże złośliwości zamiast kwiatów, a ja zachwycony nimi padłem w myślach na kolana i płakałem ze szczęścia w zakamarkach czaszki.
Drobne kroki rozmowy wartko okopały się we własnych szańcach, czasem tylko przekazując cenne informacje, szturmem gestów.
Potem poszłaś, wrócił czas.
Pozostało miękkie echo Twojego zapachu, i uśmiech zawieszony w mojej pamięci

niedziela, 26 maja 2013

Pokłoniły mi się dzisiaj wszystkie myśli nieodgadnione.
Salut ów wzbudził we mnie taka konsternację, że ziewnąłem głęboko w otchłań snu.
Ach jak ja pragnąłem cichego spokoju, tak nienależnego mi, za moje życie.
Potykając się o ukorzone rozważania wypełzłem w otchłań dnia, chroniąc duszę przed światem.

Samotrzeć

Idziemy razem, a oni prowadzą mnie pod ręce. Samotnie a jednak razem. rozglądam się lecz ich nie widzę. Każdy z nich jest jednak ze mną od dawna.
Prowadzą mnie pod prąd, łagodnie kierując w największy nurt Istnienia.
Każdy z nich ma imię, bracia nierozłączni. Każdy z nich ma imię wyklinane przez cywilizacje i pokolenia. Obaj trwają przez wieki.
Idziemy razem. Za prawą rękę trzyma mnie Obłęd, za lewą Szaleństwo

sobota, 18 maja 2013

Letni świt zastał mnie na dworcu.
Autobusy żwawo stoją, rozkosznie marząc o  podróży.
Niewystarczająca ilość kawy dnia powszedniego usypia i otumania.
Na skraju odjazdu, na krawędzi dnia skrapla się mój niemy oddech

wtorek, 14 maja 2013

Oddechy temu klęknąłem nad powierzchnią śmierci. Spojrzałem w jej błękitne oko i zmroziła mnie świadomość długiego oczekiwania na sen.
Zachwycenia temu położyłem się na gwiaździstym niebie i zabiłem własne marzenia.
Kalumnie temu zawiązałem swój język w obelgę i wymierzyłem ją w bliskich.
Klęknąłem nad powierzchnią siebie, wpatrując się błękitnie w przemijanie dnia.

Spacer

Ubrawszy się w niesłowa zabraliśmy ze sobą na spacer kolejny bagaż doświadczeń. Zaciążyliśmy sobie chwilami mile spędzonymi i uśmiechami do własnych myśli. Niewypowiedziane sentencje układane przez dwie pozornie nieruchome postacie układały się w konwersację, która zaskoczyła swoim bogactwem form.
Cisza pękała od natłoku i nadmiaru słów, które powinny lekko wibrować na wietrze.
Zdania niewypowiedziane na pożegnanie otuliły nas nadzieją powitania.

czwartek, 9 maja 2013

Trzy minuty

Pomylone kroki ciszy uwinęły swoje gniazdo pośród roty drzew.
W natłoku nocy jasny głos rył bruzdy poznania. Światła latarni płynęły powierzchnią stawu groźnie pieszcząc dzikie fale. Pochłonięty nocą pokłoniłem się pięknu, a znieważając własne pragnienia oddałem się dystansowi.
Przepraszam, że tak snując wspólne ścieżki spóźniliśmy się o całe trzy minuty

środa, 8 maja 2013

Rozmowy w czasie przejścia z jasnej do ciemniej strony mroku sprawiają, że moje myśli są pokiereszowane. Z poszczególnych spojrzeń i uśmiechów powoli kapie rozmowa. Lekki powiew nocy zamruczał we włosach pieśń rozejścia, choć w myślach mam nadal iskrę trzymanej pochodni-papierosa.
Wspomnienie żywej obecności unosi swój zapach nad maską samochodu, a ma to wspomnienie nieodgadniony uśmiech. Sztandar mojego uśmiechu wypłowiał już od łopotów, lecz nadal pokazuje chwałę cesarstwa.
Czas ten choć krótki jest więcej wart niż reszta doby.

wtorek, 7 maja 2013

Marsz Tytanów

Zabłysły na niebie flesze w wiekuistych zygzakach.
Opadł deszczowy płaszcz na zgarbione plecy miejskich osiedli.
Potoki szczęścia odświeżają bezdech wieczornego Miasta.
Głuche kroki Olbrzymów wzruszyły powietrze pobliskim echem.
Ich marsz poprzez strudzone powierzchnie blokowisk
Wyzwala mimowolnie poczucie ekstazy

poniedziałek, 6 maja 2013

Coroczny dzień starości

Kwiaty żalu pochłaniają wieczór. Każda kropla powietrza emanuje cichą samotnością. Zmierzch przybliża lekarstwo snu. Majaki czekają na odwieczną klęskę świadomości i zapomnienie miłego popołudnia.
Wielkie krople układają się wokół zmęczonych ust i taniego bezruchu ciała.
Wieczór pochłonięty żalem odpływa w zapomnieniu

niedziela, 5 maja 2013

Zgnilizna śród iglaków

Lekko stęchłe okno stawu pieści odbiciem wiatr. Zielony z zapachu powiew przygniata swą intensywnością rosnące tu iglaki.
Nieświeżość ta w żadnym wypadku nie przeszkadza psiej kąpieli, ani dzikiej kaczej radości, rozkoszy z chleba naszego powszedniego.Nie przeszkadza też rzeszy tubylców rozbijających wokół obozy koczownicze, zaścielając wiosenność traw różnobarwnością kocy.
Przegląd wieków od niemowlęctwa do starości przemieszcza się wydeptanymi koleinami życia, choć i tak wszystkie prowadzą  do wspólnego celu, tam ku jedynemu wyjściu z Parku

sobota, 4 maja 2013

Koty zawsze znają właściwe miejsce i czas.
Rano Kocur leżał na moim brzuchu i pokazywał mi jak powinna wyglądać poranna toaleta połączona z gimnastyką.
Następnie wymiauczał śniadanie z wczoraj otwartej puszki. Teraz po śmierci kocicy znów zaczął jeść, a nie ma już konkurencji w wyścigu do przysmaków. Z tej przyczyny poranne toalety kota wydłużają się nieznacznie, bo ilość futra do wyczyszczenia wzrasta wraz z objętością.
Obecny czas jest czasem niebytu, czyli nikt nawet sam kot nie wie gdzie się podziewa.
Czyli kot zawsze wie jaki czas jest właściwy, a co do miejsca, to jedynym właściwym miejscem, jest to, gdzie właśnie kot jest lub ma zamiar być, niezależnie komu się to podoba, lub nie podoba.
A czy ja poznam kiedyś właściwe miejsce i czas?

piątek, 3 maja 2013

Stanąłem dziś nad brzegiem wspomnień i oparłem kojący dotyk poranka o anatemę mej pamięci.
Umysł mój jest kapłanem w służbie ciszy i tylko cierpki smak kawy trzyma mnie tutaj.
Nie pojawiłem się na tym świecie na własne życzenie, tylko na życzenie tych, którzy za mnie zadecydowali, że mam tu cierpieć.
Jedna rzecz trzyma mnie tu, ten cierpki posmak w ustach.
Nie będę też stróżem ognia w domu moim, bo tam gdzie mieszkam jest nora zwykła a barłóg mój zastępuje mi krzesło i stół.
Przyszłość jest zwykłym frazesem, odrzucanym przez ślady inteligencji i rozsądku.
Nie ma tu miejsca aby żyć zgodnie z biblijnym tak-tak nie-nie, nie ma tu już miejsca dla mnie