Pierwsze przebłyski zorzy wysłały moje nienasycone słowami usta w monotonie snu.
Każdy rytm gestu, każde zdanie repliki, proste zwykłe uśmiechy, zawiązały wokół mnie bezpieczny kaftan rozmowy. A bezlitosny poranek wyrył mi pod powiekami nakaz powrotu.
Piękna jak zraniona łania, proste piękno w pytaniach. Zachłanne słowa, plączące myśli.
Piękna jak noc jesienna, rozmowa w powtórnym pożegnaniu zamknięta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz