sobota, 30 listopada 2013

męczarnie oddechu kwitną krwią dnia powszedniego
zielone lodowe otchłanie marzeń, spokojnie kołyszą się na pajęczynie duszy
bez słów pojednania ogarnia nas mrok, tchnienie lęku
kolejne wersje mojej śmierci wędrują po łąkach wyobraźni

piątek, 29 listopada 2013

oddech nocy niczym wirtuoz
skrzypce ciała wibrują nieznacznie
muzyka tworzona w ogniu zmęczenia
rzeźbią się wytrwale bruzdy
świt zbiera żniwo mojej krwi

niedziela, 24 listopada 2013

Czerń życia oplotła moje stopy, plącząc kroki. Dookoła mroki rozmów pośród śmiechów.
Ciepły kojący legion ciszy dawno znikł
Wejście do przedsionka jaźni zapieczętowano.
Cierpki posmak niedospanych nocy, mrocznych rozmów w łagodnym uśmiechu Nocy

niedziela, 17 listopada 2013

Głuche wezwanie błękitu, ostateczność jest blisko. Chwile nieznaczne przed pocałunkiem mrocznej Pani. Mokry jesienny grób stoi jeszcze pusty na wzgórzu osiągniętej samotności.
Oczekiwanie na wezwanie Wieczności.
Zostawiam za sobą wiosenno-letnie złudzenia, stojąc nad otchłanią.
Kamienne kajdany Wichru podcięły moje marzenia. Upadek na skraju Otchłani pozbawił mnie złudzeń.
Zaśpiew mroku nadciąga nieubłaganie.
Czuję jego leniwe łaskotanie na ramieniu
Balansując na ostrzach słów, przedarłem się przez zwarte szyki konwersacji. Połamałem ostrza pikom obelg, a miecz riposty odsłonił mi widok na łąki zagłady.
Mała zwycięska potyczka w wyniszczającej wojnie życia

środa, 13 listopada 2013

Klekot dziurawych butów powrotnych pośród zapachu pieczywa rozwożonego porankiem.
Klekot ciszy zawartej w poranku.
Tępy uśmiech zmęczenia w oczekiwaniu sennej lekkości.
Wrażenie wszechogarniającego świtu, zabójcy bezlitosnego w nocnej melodii osamotnienia.
Zaparty oddech brzasku, groźnie wzmagany klekotem dziurawych butów, poganiany z oddali kolejnym blaskiem zmierzchu

niedziela, 10 listopada 2013

Szeleszczą  szeptająco rozmowy. Śmiech jest pękniętą ciszą
Westchnąłem na skraju dnia w cichym powrocie domowym.
Smutek w pocieszeniu zachłannie tulony.
Błyszczą usta zachłannie wsłuchane w ciszę uśmiechu
Zmrużone oczy we mgle rozmowy.
Szeleści listo-opadem mroźna noc

wtorek, 5 listopada 2013

Płonie deszcz na parasolach.
Duszne pęta wody.
Klei się deszcz do płaszczy
Mokre bicze zimna.
Strugi kajdan u stóp
Łagodne objęcie deszczu
Pamiętam te chwile urocze, snu pozbawione. Zawarte w wieczności rozmowy. Ciepły zapach jesieni.
Nieobecne w czasie istnienie.
Ręka przy ręce niby razem, a jednak osobno,
Oddech przy oddechu łącząca się para wodna we wspólnym tańcu.
Pamiętam jesień uniesień, bezczas bliskości, rozmowy zawieszone w jesiennym zapachu

niedziela, 3 listopada 2013

Powołałem kwiaty mych z złudzeń na zasiew.
Miękkimi krokami omijałem nijakość.
Powołałem kwiat mej pustki na zatracenie.
Sieroce złudzenia indywidualizmu
Ostrożnie omijam ludzką nijakość