Owego dnia gdy Twój uśmiech zawisł w powietrzu obok mojego, czas zrobił sobie przerwę.
Ofiarowałaś mi czyste świeże złośliwości zamiast kwiatów, a ja zachwycony nimi padłem w myślach na kolana i płakałem ze szczęścia w zakamarkach czaszki.
Drobne kroki rozmowy wartko okopały się we własnych szańcach, czasem tylko przekazując cenne informacje, szturmem gestów.
Potem poszłaś, wrócił czas.
Pozostało miękkie echo Twojego zapachu, i uśmiech zawieszony w mojej pamięci
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz