Owego dnia gdy Twój uśmiech zawisł w powietrzu obok mojego, czas zrobił sobie przerwę.
Ofiarowałaś mi czyste świeże złośliwości zamiast kwiatów, a ja zachwycony nimi padłem w myślach na kolana i płakałem ze szczęścia w zakamarkach czaszki.
Drobne kroki rozmowy wartko okopały się we własnych szańcach, czasem tylko przekazując cenne informacje, szturmem gestów.
Potem poszłaś, wrócił czas.
Pozostało miękkie echo Twojego zapachu, i uśmiech zawieszony w mojej pamięci
Słowo jest jak miecz. Potrafi zabijać, ale daje bezpieczeństwo i świadczy o statusie
wtorek, 28 maja 2013
niedziela, 26 maja 2013
Pokłoniły mi się dzisiaj wszystkie myśli nieodgadnione.
Salut ów wzbudził we mnie taka konsternację, że ziewnąłem głęboko w otchłań snu.
Ach jak ja pragnąłem cichego spokoju, tak nienależnego mi, za moje życie.
Potykając się o ukorzone rozważania wypełzłem w otchłań dnia, chroniąc duszę przed światem.
Salut ów wzbudził we mnie taka konsternację, że ziewnąłem głęboko w otchłań snu.
Ach jak ja pragnąłem cichego spokoju, tak nienależnego mi, za moje życie.
Potykając się o ukorzone rozważania wypełzłem w otchłań dnia, chroniąc duszę przed światem.
Samotrzeć
Idziemy razem, a oni prowadzą mnie pod ręce. Samotnie a jednak razem. rozglądam się lecz ich nie widzę. Każdy z nich jest jednak ze mną od dawna.
Prowadzą mnie pod prąd, łagodnie kierując w największy nurt Istnienia.
Każdy z nich ma imię, bracia nierozłączni. Każdy z nich ma imię wyklinane przez cywilizacje i pokolenia. Obaj trwają przez wieki.
Idziemy razem. Za prawą rękę trzyma mnie Obłęd, za lewą Szaleństwo
Prowadzą mnie pod prąd, łagodnie kierując w największy nurt Istnienia.
Każdy z nich ma imię, bracia nierozłączni. Każdy z nich ma imię wyklinane przez cywilizacje i pokolenia. Obaj trwają przez wieki.
Idziemy razem. Za prawą rękę trzyma mnie Obłęd, za lewą Szaleństwo
sobota, 18 maja 2013
wtorek, 14 maja 2013
Oddechy temu klęknąłem nad powierzchnią śmierci. Spojrzałem w jej błękitne oko i zmroziła mnie świadomość długiego oczekiwania na sen.
Zachwycenia temu położyłem się na gwiaździstym niebie i zabiłem własne marzenia.
Kalumnie temu zawiązałem swój język w obelgę i wymierzyłem ją w bliskich.
Klęknąłem nad powierzchnią siebie, wpatrując się błękitnie w przemijanie dnia.
Zachwycenia temu położyłem się na gwiaździstym niebie i zabiłem własne marzenia.
Kalumnie temu zawiązałem swój język w obelgę i wymierzyłem ją w bliskich.
Klęknąłem nad powierzchnią siebie, wpatrując się błękitnie w przemijanie dnia.
Spacer
Ubrawszy się w niesłowa zabraliśmy ze sobą na spacer kolejny bagaż doświadczeń. Zaciążyliśmy sobie chwilami mile spędzonymi i uśmiechami do własnych myśli. Niewypowiedziane sentencje układane przez dwie pozornie nieruchome postacie układały się w konwersację, która zaskoczyła swoim bogactwem form.
Cisza pękała od natłoku i nadmiaru słów, które powinny lekko wibrować na wietrze.
Zdania niewypowiedziane na pożegnanie otuliły nas nadzieją powitania.
Cisza pękała od natłoku i nadmiaru słów, które powinny lekko wibrować na wietrze.
Zdania niewypowiedziane na pożegnanie otuliły nas nadzieją powitania.
czwartek, 9 maja 2013
Trzy minuty
Pomylone kroki ciszy uwinęły swoje gniazdo pośród roty drzew.
W natłoku nocy jasny głos rył bruzdy poznania. Światła latarni płynęły powierzchnią stawu groźnie pieszcząc dzikie fale. Pochłonięty nocą pokłoniłem się pięknu, a znieważając własne pragnienia oddałem się dystansowi.
Przepraszam, że tak snując wspólne ścieżki spóźniliśmy się o całe trzy minuty
W natłoku nocy jasny głos rył bruzdy poznania. Światła latarni płynęły powierzchnią stawu groźnie pieszcząc dzikie fale. Pochłonięty nocą pokłoniłem się pięknu, a znieważając własne pragnienia oddałem się dystansowi.
Przepraszam, że tak snując wspólne ścieżki spóźniliśmy się o całe trzy minuty
środa, 8 maja 2013
Rozmowy w czasie przejścia z jasnej do ciemniej strony mroku sprawiają, że moje myśli są pokiereszowane. Z poszczególnych spojrzeń i uśmiechów powoli kapie rozmowa. Lekki powiew nocy zamruczał we włosach pieśń rozejścia, choć w myślach mam nadal iskrę trzymanej pochodni-papierosa.
Wspomnienie żywej obecności unosi swój zapach nad maską samochodu, a ma to wspomnienie nieodgadniony uśmiech. Sztandar mojego uśmiechu wypłowiał już od łopotów, lecz nadal pokazuje chwałę cesarstwa.
Czas ten choć krótki jest więcej wart niż reszta doby.
Wspomnienie żywej obecności unosi swój zapach nad maską samochodu, a ma to wspomnienie nieodgadniony uśmiech. Sztandar mojego uśmiechu wypłowiał już od łopotów, lecz nadal pokazuje chwałę cesarstwa.
Czas ten choć krótki jest więcej wart niż reszta doby.
wtorek, 7 maja 2013
Marsz Tytanów
Zabłysły na niebie flesze w wiekuistych zygzakach.
Opadł deszczowy płaszcz na zgarbione plecy miejskich osiedli.
Potoki szczęścia odświeżają bezdech wieczornego Miasta.
Głuche kroki Olbrzymów wzruszyły powietrze pobliskim echem.
Ich marsz poprzez strudzone powierzchnie blokowisk
Wyzwala mimowolnie poczucie ekstazy
Opadł deszczowy płaszcz na zgarbione plecy miejskich osiedli.
Potoki szczęścia odświeżają bezdech wieczornego Miasta.
Głuche kroki Olbrzymów wzruszyły powietrze pobliskim echem.
Ich marsz poprzez strudzone powierzchnie blokowisk
Wyzwala mimowolnie poczucie ekstazy
poniedziałek, 6 maja 2013
Coroczny dzień starości
Kwiaty żalu pochłaniają wieczór. Każda kropla powietrza emanuje cichą samotnością. Zmierzch przybliża lekarstwo snu. Majaki czekają na odwieczną klęskę świadomości i zapomnienie miłego popołudnia.
Wielkie krople układają się wokół zmęczonych ust i taniego bezruchu ciała.
Wieczór pochłonięty żalem odpływa w zapomnieniu
Wielkie krople układają się wokół zmęczonych ust i taniego bezruchu ciała.
Wieczór pochłonięty żalem odpływa w zapomnieniu
niedziela, 5 maja 2013
Zgnilizna śród iglaków
Lekko stęchłe okno stawu pieści odbiciem wiatr. Zielony z zapachu powiew przygniata swą intensywnością rosnące tu iglaki.
Nieświeżość ta w żadnym wypadku nie przeszkadza psiej kąpieli, ani dzikiej kaczej radości, rozkoszy z chleba naszego powszedniego.Nie przeszkadza też rzeszy tubylców rozbijających wokół obozy koczownicze, zaścielając wiosenność traw różnobarwnością kocy.
Przegląd wieków od niemowlęctwa do starości przemieszcza się wydeptanymi koleinami życia, choć i tak wszystkie prowadzą do wspólnego celu, tam ku jedynemu wyjściu z Parku
Nieświeżość ta w żadnym wypadku nie przeszkadza psiej kąpieli, ani dzikiej kaczej radości, rozkoszy z chleba naszego powszedniego.Nie przeszkadza też rzeszy tubylców rozbijających wokół obozy koczownicze, zaścielając wiosenność traw różnobarwnością kocy.
Przegląd wieków od niemowlęctwa do starości przemieszcza się wydeptanymi koleinami życia, choć i tak wszystkie prowadzą do wspólnego celu, tam ku jedynemu wyjściu z Parku
sobota, 4 maja 2013
Koty zawsze znają właściwe miejsce i czas.
Rano Kocur leżał na moim brzuchu i pokazywał mi jak powinna wyglądać poranna toaleta połączona z gimnastyką.
Następnie wymiauczał śniadanie z wczoraj otwartej puszki. Teraz po śmierci kocicy znów zaczął jeść, a nie ma już konkurencji w wyścigu do przysmaków. Z tej przyczyny poranne toalety kota wydłużają się nieznacznie, bo ilość futra do wyczyszczenia wzrasta wraz z objętością.
Obecny czas jest czasem niebytu, czyli nikt nawet sam kot nie wie gdzie się podziewa.
Czyli kot zawsze wie jaki czas jest właściwy, a co do miejsca, to jedynym właściwym miejscem, jest to, gdzie właśnie kot jest lub ma zamiar być, niezależnie komu się to podoba, lub nie podoba.
A czy ja poznam kiedyś właściwe miejsce i czas?
Rano Kocur leżał na moim brzuchu i pokazywał mi jak powinna wyglądać poranna toaleta połączona z gimnastyką.
Następnie wymiauczał śniadanie z wczoraj otwartej puszki. Teraz po śmierci kocicy znów zaczął jeść, a nie ma już konkurencji w wyścigu do przysmaków. Z tej przyczyny poranne toalety kota wydłużają się nieznacznie, bo ilość futra do wyczyszczenia wzrasta wraz z objętością.
Obecny czas jest czasem niebytu, czyli nikt nawet sam kot nie wie gdzie się podziewa.
Czyli kot zawsze wie jaki czas jest właściwy, a co do miejsca, to jedynym właściwym miejscem, jest to, gdzie właśnie kot jest lub ma zamiar być, niezależnie komu się to podoba, lub nie podoba.
A czy ja poznam kiedyś właściwe miejsce i czas?
piątek, 3 maja 2013
Stanąłem dziś nad brzegiem wspomnień i oparłem kojący dotyk poranka o anatemę mej pamięci.
Umysł mój jest kapłanem w służbie ciszy i tylko cierpki smak kawy trzyma mnie tutaj.
Nie pojawiłem się na tym świecie na własne życzenie, tylko na życzenie tych, którzy za mnie zadecydowali, że mam tu cierpieć.
Jedna rzecz trzyma mnie tu, ten cierpki posmak w ustach.
Nie będę też stróżem ognia w domu moim, bo tam gdzie mieszkam jest nora zwykła a barłóg mój zastępuje mi krzesło i stół.
Przyszłość jest zwykłym frazesem, odrzucanym przez ślady inteligencji i rozsądku.
Nie ma tu miejsca aby żyć zgodnie z biblijnym tak-tak nie-nie, nie ma tu już miejsca dla mnie
Umysł mój jest kapłanem w służbie ciszy i tylko cierpki smak kawy trzyma mnie tutaj.
Nie pojawiłem się na tym świecie na własne życzenie, tylko na życzenie tych, którzy za mnie zadecydowali, że mam tu cierpieć.
Jedna rzecz trzyma mnie tu, ten cierpki posmak w ustach.
Nie będę też stróżem ognia w domu moim, bo tam gdzie mieszkam jest nora zwykła a barłóg mój zastępuje mi krzesło i stół.
Przyszłość jest zwykłym frazesem, odrzucanym przez ślady inteligencji i rozsądku.
Nie ma tu miejsca aby żyć zgodnie z biblijnym tak-tak nie-nie, nie ma tu już miejsca dla mnie
Subskrybuj:
Posty (Atom)