Ballada gasnącej świecy i zawarte w niej marzenia
Opowieść przemijania
Kalambury życia chaotycznie splątane
Ballada przemijania w wygasłym ogniu marzeń
Słowo jest jak miecz. Potrafi zabijać, ale daje bezpieczeństwo i świadczy o statusie
piątek, 27 grudnia 2013
czwartek, 26 grudnia 2013
niedziela, 15 grudnia 2013
podszyte wzajemnością złudzenia, kwilące w bólu teraźniejszości
piękno zabite życiem, wezwano mnie na stracenie
wstałem i wyszedłem na drogę, sam na sam z horyzontem
powstałem jak z życia do zmartwychwstania
chwile nieobecności w katordze, chwile nieobecne w życiu
katorga powszedniej sekundy, męczarnia sekund
ból przenikający jaźń, świadomość nerwów w zatraceniu
piękno zabite życiem, wezwano mnie na stracenie
wstałem i wyszedłem na drogę, sam na sam z horyzontem
powstałem jak z życia do zmartwychwstania
chwile nieobecności w katordze, chwile nieobecne w życiu
katorga powszedniej sekundy, męczarnia sekund
ból przenikający jaźń, świadomość nerwów w zatraceniu
piątek, 13 grudnia 2013
środa, 11 grudnia 2013
poniedziałek, 9 grudnia 2013
sobota, 7 grudnia 2013
piątek, 6 grudnia 2013
codzienne małe złudzenia
dzień powszedni w alienacji
najwyższa z form samotności
krew i dusza mego życia
spojrzałem dziś w oczy szaleństwu lustra
wejrzałem w źrenice indywidualizmu
samotność rysów twarzy objęła moje małe obłędy
rozpacz wynikła z błyszczącego odbicia przenika ściany jaźni
zwykły dzień podszyty poranną kawą zabija
prowadzi w kierunku jedynym prawdziwym
mroczna pani zbyt wolno piłuje łańcuchy w kajdanach życia
gdy wyzwolenie jest na wyciągnięcie brzytwy
chwytam się jej biorąc kolejny haust życia
dzień powszedni w alienacji
najwyższa z form samotności
krew i dusza mego życia
spojrzałem dziś w oczy szaleństwu lustra
wejrzałem w źrenice indywidualizmu
samotność rysów twarzy objęła moje małe obłędy
rozpacz wynikła z błyszczącego odbicia przenika ściany jaźni
zwykły dzień podszyty poranną kawą zabija
prowadzi w kierunku jedynym prawdziwym
mroczna pani zbyt wolno piłuje łańcuchy w kajdanach życia
gdy wyzwolenie jest na wyciągnięcie brzytwy
chwytam się jej biorąc kolejny haust życia
wtorek, 3 grudnia 2013
Samotnie tańczę na wietrze. Muzyka płonie we mnie.
Wychodząc na przeciw wspomnieniom, wsparty na złudzeniach
leniwie przeciągam lubieżnie językiem po marzeniach.
Ogień muzyki ogarnął moje złudzenia o nocy bez świtu
Zagarniam popioły przeszłości na ołtarz niepamięci
Wezwałem ogień muzyki na pohybel przeciwnościom losu
Wychodząc na przeciw wspomnieniom, wsparty na złudzeniach
leniwie przeciągam lubieżnie językiem po marzeniach.
Ogień muzyki ogarnął moje złudzenia o nocy bez świtu
Zagarniam popioły przeszłości na ołtarz niepamięci
Wezwałem ogień muzyki na pohybel przeciwnościom losu
niedziela, 1 grudnia 2013
sobota, 30 listopada 2013
piątek, 29 listopada 2013
niedziela, 24 listopada 2013
niedziela, 17 listopada 2013
Głuche wezwanie błękitu, ostateczność jest blisko. Chwile nieznaczne przed pocałunkiem mrocznej Pani. Mokry jesienny grób stoi jeszcze pusty na wzgórzu osiągniętej samotności.
Oczekiwanie na wezwanie Wieczności.
Zostawiam za sobą wiosenno-letnie złudzenia, stojąc nad otchłanią.
Kamienne kajdany Wichru podcięły moje marzenia. Upadek na skraju Otchłani pozbawił mnie złudzeń.
Zaśpiew mroku nadciąga nieubłaganie.
Czuję jego leniwe łaskotanie na ramieniu
Oczekiwanie na wezwanie Wieczności.
Zostawiam za sobą wiosenno-letnie złudzenia, stojąc nad otchłanią.
Kamienne kajdany Wichru podcięły moje marzenia. Upadek na skraju Otchłani pozbawił mnie złudzeń.
Zaśpiew mroku nadciąga nieubłaganie.
Czuję jego leniwe łaskotanie na ramieniu
środa, 13 listopada 2013
Klekot dziurawych butów powrotnych pośród zapachu pieczywa rozwożonego porankiem.
Klekot ciszy zawartej w poranku.
Tępy uśmiech zmęczenia w oczekiwaniu sennej lekkości.
Wrażenie wszechogarniającego świtu, zabójcy bezlitosnego w nocnej melodii osamotnienia.
Zaparty oddech brzasku, groźnie wzmagany klekotem dziurawych butów, poganiany z oddali kolejnym blaskiem zmierzchu
Klekot ciszy zawartej w poranku.
Tępy uśmiech zmęczenia w oczekiwaniu sennej lekkości.
Wrażenie wszechogarniającego świtu, zabójcy bezlitosnego w nocnej melodii osamotnienia.
Zaparty oddech brzasku, groźnie wzmagany klekotem dziurawych butów, poganiany z oddali kolejnym blaskiem zmierzchu
niedziela, 10 listopada 2013
wtorek, 5 listopada 2013
Pamiętam te chwile urocze, snu pozbawione. Zawarte w wieczności rozmowy. Ciepły zapach jesieni.
Nieobecne w czasie istnienie.
Ręka przy ręce niby razem, a jednak osobno,
Oddech przy oddechu łącząca się para wodna we wspólnym tańcu.
Pamiętam jesień uniesień, bezczas bliskości, rozmowy zawieszone w jesiennym zapachu
Nieobecne w czasie istnienie.
Ręka przy ręce niby razem, a jednak osobno,
Oddech przy oddechu łącząca się para wodna we wspólnym tańcu.
Pamiętam jesień uniesień, bezczas bliskości, rozmowy zawieszone w jesiennym zapachu
niedziela, 3 listopada 2013
czwartek, 31 października 2013
piątek, 25 października 2013
poniedziałek, 21 października 2013
Na płaskowyżu bólu codzienność czeka na moją śmierć. Każda chwila oczekiwania pieści mnie zwykłym lękiem. Ciemność pochłania mnie, oddech smutku. Codzienny spleen omotał moje lęki . Utul moje rozczochrane spojrzenia. Zatańcz na moich skroniach. Płynie obok mnie nurt szacunku. Mój płacz klęczy w ciszy nieprzystosowania. Każdy mój krok jest Zamarzniętym obłokiem wiatru, wędrowcem beznamiętnego BYĆ.
Lekko wsparłem swe czoło o korale świtu i zapłakałem
Lekko wsparłem swe czoło o korale świtu i zapłakałem
piątek, 18 października 2013
Zatopiłem się we łzach Nocy. Łagodne krople mroku oczyszczały moje złe imię. Lekko wsparty na ramionach mgły wszedłem w noc. Stąpałem po wilgotnych liściach, kontemplując ich prostotę w śmierci. Wszedłem w mrok świata.
Zakochałem się w bezsensie powrotów. Łatwo zagubiłem drogę pośród linii własnych brwi.
Jestem jak jedyne drzewo na polanie, oczernione od burz, pogięte wichrami, lecz ciągle wierne swojej niepowtarzalności
Zakochałem się w bezsensie powrotów. Łatwo zagubiłem drogę pośród linii własnych brwi.
Jestem jak jedyne drzewo na polanie, oczernione od burz, pogięte wichrami, lecz ciągle wierne swojej niepowtarzalności
środa, 16 października 2013
Zaplatam warkocze z ciszy. Smutny lepki wiatr tańczy ze mną.
Kradnę usmiechy jesiennych gwiazd
Zamroczone chwile zwątpienia wspierają skrzydła na mych skroniach.
Nieobecność Mamy wypaliła mi w oczach piętno szaleństwa.
Zatańczę więc po raz pierwszy w obecności wiatru, opleciony cichymi warkoczami pośród gwiazd
Kradnę usmiechy jesiennych gwiazd
Zamroczone chwile zwątpienia wspierają skrzydła na mych skroniach.
Nieobecność Mamy wypaliła mi w oczach piętno szaleństwa.
Zatańczę więc po raz pierwszy w obecności wiatru, opleciony cichymi warkoczami pośród gwiazd
poniedziałek, 14 października 2013
Weź mnie za rękę. Poczuj rytm moich myśli, Weź mnie za rękę a pokażę Ci jak wygląda żal.
Zwykłe niecodzienności z łatwością biorą odwet za lata lekceważenia i biczują mnie radością życia.
Weź mnie za ręce i całuj nadgarstki do krwi ostatniej, a błękit twojego uśmiechu zerwie mi twarz.
Wezmę wtedy maskę posmiertną żalu, postawię jej styropianowy katafalk na równinie ognia.
Całuj moje codzienności w niewiadomym celu, po prostu całuj je pieszcząc wiatrem płaczu.
Wezmę cię na ręce i przeniosę przez próg świata, a potem zanurzymy sie w zapomnieniu, bezpamięci zwykłego dnia
Zwykłe niecodzienności z łatwością biorą odwet za lata lekceważenia i biczują mnie radością życia.
Weź mnie za ręce i całuj nadgarstki do krwi ostatniej, a błękit twojego uśmiechu zerwie mi twarz.
Wezmę wtedy maskę posmiertną żalu, postawię jej styropianowy katafalk na równinie ognia.
Całuj moje codzienności w niewiadomym celu, po prostu całuj je pieszcząc wiatrem płaczu.
Wezmę cię na ręce i przeniosę przez próg świata, a potem zanurzymy sie w zapomnieniu, bezpamięci zwykłego dnia
niedziela, 13 października 2013
piątek, 11 października 2013
czwartek, 10 października 2013
Rozpustne łyki herbaty wypijanej nocą, ukojenie w ogniu suchych spazmów. Dłonie zwarte w modlitwie wokół kubka, dłonie będące modlitwą w goryczy mroku.
Lekki zapach rozpusty z okiem cytryny jak słońcem, choć noc syczy za oknami.
Łaskawe porcje miodowo-kwaśnej goryczy, rozparcelowane na poszczególne małe ceremonie.
Herbata powoli dnieje, przyplątał się więc czas, na czujny sen bez ukojenia
Lekki zapach rozpusty z okiem cytryny jak słońcem, choć noc syczy za oknami.
Łaskawe porcje miodowo-kwaśnej goryczy, rozparcelowane na poszczególne małe ceremonie.
Herbata powoli dnieje, przyplątał się więc czas, na czujny sen bez ukojenia
środa, 9 października 2013
Pierwsze przebłyski zorzy wysłały moje nienasycone słowami usta w monotonie snu.
Każdy rytm gestu, każde zdanie repliki, proste zwykłe uśmiechy, zawiązały wokół mnie bezpieczny kaftan rozmowy. A bezlitosny poranek wyrył mi pod powiekami nakaz powrotu.
Piękna jak zraniona łania, proste piękno w pytaniach. Zachłanne słowa, plączące myśli.
Piękna jak noc jesienna, rozmowa w powtórnym pożegnaniu zamknięta
Każdy rytm gestu, każde zdanie repliki, proste zwykłe uśmiechy, zawiązały wokół mnie bezpieczny kaftan rozmowy. A bezlitosny poranek wyrył mi pod powiekami nakaz powrotu.
Piękna jak zraniona łania, proste piękno w pytaniach. Zachłanne słowa, plączące myśli.
Piękna jak noc jesienna, rozmowa w powtórnym pożegnaniu zamknięta
sobota, 5 października 2013
wtorek, 1 października 2013
sobota, 28 września 2013
piątek, 27 września 2013
Poezjo, darze parakleta, wejdź w melodię moich kroków
Poezjo najwyższa obejmij mnie Życiem
Poezjo nieśmiertelna zwracam jabłko pierworodne
Niech melodia Twojej obecności delikatnie zmiażdży srebrne nici kajdan
Wierszu najpierwszy wezwij moje wersy do tańca
Rzeko Poezji opadnij deszczem na krwawe łąki życia
Wodospadem tym zaznacz Swoje piętno na mnie
Poezjo najwyższa obejmij mnie Życiem
Poezjo nieśmiertelna zwracam jabłko pierworodne
Niech melodia Twojej obecności delikatnie zmiażdży srebrne nici kajdan
Wierszu najpierwszy wezwij moje wersy do tańca
Rzeko Poezji opadnij deszczem na krwawe łąki życia
Wodospadem tym zaznacz Swoje piętno na mnie
niedziela, 22 września 2013
piątek, 20 września 2013
sobota, 24 sierpnia 2013
środa, 21 sierpnia 2013
Kreacja
Powstałem
Spojrzałem w lustro i dałem mu w pysk
Powstałem i wziąłem na barki Ziemię.
Wziąłem to brzemię błogosławione na siebie
Teraz wiem, że kroki życia będę stawiał z mocą
Bo powstałem zanim Raj został stworzony
Spojrzałem w lustro i dałem mu w pysk
Powstałem i wziąłem na barki Ziemię.
Wziąłem to brzemię błogosławione na siebie
Teraz wiem, że kroki życia będę stawiał z mocą
Bo powstałem zanim Raj został stworzony
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Wpatrzony w niebo nie zważam na rozdeptane węże. Głaskany podmuchem obecności kieruję swe kroki w stronę życia.
A każde stąpnięcie rozlega się echem w przepastnych łąkach duszy
Kieruję swe kroki w stronę życia czując na plecach groźny mrok, a noc co zbliża się od zarania światła wyciąga swoje macki codzienności.
Ciche rozmowy w zakątkach osobowości wypełnia mi bezmiar Istnienia
Nadal jednak nie widzę celu
A każde stąpnięcie rozlega się echem w przepastnych łąkach duszy
Kieruję swe kroki w stronę życia czując na plecach groźny mrok, a noc co zbliża się od zarania światła wyciąga swoje macki codzienności.
Ciche rozmowy w zakątkach osobowości wypełnia mi bezmiar Istnienia
Nadal jednak nie widzę celu
poniedziałek, 29 lipca 2013
Stanąłem na skraju życia i odetchnąłem pełną nadzieją, codzienną Wiecznością.
Łzy wzruszenia, które same otworzyły mi powieki, nie zwracały uwagi, że oczy mam na suchym miejscu.
Samotnia moja, szałas bólu, na tej pustyni rozkwita oazą Chwały i Piękna.
Uwolniono mnie przez zwykły Ojcowski dotyk, czułe położenie reki na ramieniu.
Niezwykły dar Rodzicielskiej troski duchowy i fizyczny łaskawie uśmiechnął się do marnotrawnego
Łzy wzruszenia, które same otworzyły mi powieki, nie zwracały uwagi, że oczy mam na suchym miejscu.
Samotnia moja, szałas bólu, na tej pustyni rozkwita oazą Chwały i Piękna.
Uwolniono mnie przez zwykły Ojcowski dotyk, czułe położenie reki na ramieniu.
Niezwykły dar Rodzicielskiej troski duchowy i fizyczny łaskawie uśmiechnął się do marnotrawnego
piątek, 26 lipca 2013
środa, 24 lipca 2013
Żałosne podrygi słońca niszczą odwieczny mrok.W zapomnianym zakątku czaję się w codziennym bezistnieniu.
Ból, towarzysz mej wędrówki uczestniczy w każdej próbie myślenia. Pozostaje nadzieja w słowach wypowiedzianych i łaska opromieniona Wiecznością.
Pieśń mocy przybywającej burzy otarła się o mnie deszczem. Gromy trwały, zbite w łagodne tabuny
ciszy, roznosząc zarazę gniewu.
Czy krople łaski zabrzęczą nadzieją w mej niespokojnej duszy?
Ból, towarzysz mej wędrówki uczestniczy w każdej próbie myślenia. Pozostaje nadzieja w słowach wypowiedzianych i łaska opromieniona Wiecznością.
Pieśń mocy przybywającej burzy otarła się o mnie deszczem. Gromy trwały, zbite w łagodne tabuny
ciszy, roznosząc zarazę gniewu.
Czy krople łaski zabrzęczą nadzieją w mej niespokojnej duszy?
czwartek, 11 lipca 2013
sobota, 22 czerwca 2013
Opętanie
Jestem człowiekiem opętanym. Siedzi we mnie życie, małe i gnuśne.
Codzienności omijają mnie, mimochodem kopiąc po nerkach i z uśmiechem mówiąc przepraszam.
Każda kropla upału, każde drżenie chłodu, każda nijakość dnia i nocy zrywa mnie ze snu o przemijaniu.
Siedzę samotny w mym opętaniu i gniję duchowo.
Dawno zlekceważeni znajomi wstydzą się wspomnieć mego ducha.
Dawno niezlekceważeni znajomi omijają mnie, mimochodem kopiąc po nerkach i z uśmiechem mówiąc przepraszam.
Jestem opętany własnym Ja, małym i gnuśnym .
Codzienności omijają mnie, mimochodem kopiąc po nerkach i z uśmiechem mówiąc przepraszam.
Każda kropla upału, każde drżenie chłodu, każda nijakość dnia i nocy zrywa mnie ze snu o przemijaniu.
Siedzę samotny w mym opętaniu i gniję duchowo.
Dawno zlekceważeni znajomi wstydzą się wspomnieć mego ducha.
Dawno niezlekceważeni znajomi omijają mnie, mimochodem kopiąc po nerkach i z uśmiechem mówiąc przepraszam.
Jestem opętany własnym Ja, małym i gnuśnym .
niedziela, 16 czerwca 2013
Non Omnis Moriar
Nie wszystek podobno, ale czy na pewno. Co zostanie po mnie, jaki całun mnie zakryje.
W ulotnej pamięci ludzkiej zanikną ślady moich stóp. Gorycz i niechęć.
Gdzie są granice tego szaleństwa, gdzie monumenty wyryte w historii.
Jaki jest sens tej iluzji, bijącej w mózg prywatnym Memento Mori.
Lepkie myśli rozorały mi duszę niosąc świadomość odwiecznego bezsensu.
Jakie ukojenie mnie obejmie, jakie ma imię, z jakiej strony może nadejść?
Czego też oczekuje w zamian za zwykłe proste objęcie umęczonej głowy.
W ulotnej pamięci ludzkiej zanikną ślady moich stóp. Gorycz i niechęć.
Gdzie są granice tego szaleństwa, gdzie monumenty wyryte w historii.
Jaki jest sens tej iluzji, bijącej w mózg prywatnym Memento Mori.
Lepkie myśli rozorały mi duszę niosąc świadomość odwiecznego bezsensu.
Jakie ukojenie mnie obejmie, jakie ma imię, z jakiej strony może nadejść?
Czego też oczekuje w zamian za zwykłe proste objęcie umęczonej głowy.
sobota, 15 czerwca 2013
czwartek, 13 czerwca 2013
Codzienność
Śniłem dziś koszmar dnia codziennego, męczarnie śniadania, katorgę oddechu.
Tęskniąc za Mroczną i Nieprzejednaną pozwalam, aby nurt życia umywał mi stopy.
Zwykłe, proste, puste żale i pretensje pojawiają się ze stron niespodziewanych.
Każde nieprzystosowanie zaczyna się w głowie, a kończy bezpiecznym kaftanem samotności.
Pozostaje oczekiwanie na świetliste wybawienie w długim ciemnym tunelu Życia
Tęskniąc za Mroczną i Nieprzejednaną pozwalam, aby nurt życia umywał mi stopy.
Zwykłe, proste, puste żale i pretensje pojawiają się ze stron niespodziewanych.
Każde nieprzystosowanie zaczyna się w głowie, a kończy bezpiecznym kaftanem samotności.
Pozostaje oczekiwanie na świetliste wybawienie w długim ciemnym tunelu Życia
niedziela, 9 czerwca 2013
Weekend w Mieście
Wyszedłem dziś na miasto.
Lekkim spacerem pospiesznie zmierzałem w kierunku chmielowego napoju, układając w drodze marzenia.
A wszystko to z powodu dzikiej żądzy popatrzenia na ludzi, na ich radosne podrygi udawanej zabawy. Tam gdzie grupowo i samotnie odbywali rytuały weekendu, świeckie święto rozpusty.
Spocone ludzkie wydmuszki niemrawo płynęły deptakiem, pomijając rockowe brzmienia ulicznego Grajka i jego niechlujnie zaplecioną w warkocz brodę.
Lekkim spacerem pospiesznie zmierzałem w kierunku chmielowego napoju, układając w drodze marzenia.
A wszystko to z powodu dzikiej żądzy popatrzenia na ludzi, na ich radosne podrygi udawanej zabawy. Tam gdzie grupowo i samotnie odbywali rytuały weekendu, świeckie święto rozpusty.
Spocone ludzkie wydmuszki niemrawo płynęły deptakiem, pomijając rockowe brzmienia ulicznego Grajka i jego niechlujnie zaplecioną w warkocz brodę.
piątek, 7 czerwca 2013
Każdego dnia układam słowa w samotności, tworzę z nich pejzaże szczęścia i obfitości. Fatamorgana znaczeń, ułuda, która tylko wprowadza zamęt w pustce mojego życia.
Szepty Ciszy oplatają mnie kajdanami wyobcowania, choć tłum osób wokoło.
Chłód nocy zajrzał w moją duszę i zabrał radość istnienia. Gdzieś tam w stronę światła podążyć, może znajdę ukojenie i spokój.
Szepty Ciszy oplatają mnie kajdanami wyobcowania, choć tłum osób wokoło.
Chłód nocy zajrzał w moją duszę i zabrał radość istnienia. Gdzieś tam w stronę światła podążyć, może znajdę ukojenie i spokój.
wtorek, 4 czerwca 2013
Wszystkie kolory Świata
Powiedziałaś, że świat nie jest czarno-biały. Rzeczywistość to szarość.
Dla mnie wszechświat to kolorowe puzzle rozsypane na dywanie i nie brakuje w nich czerni i bieli.
Mozaika tęczy razem może tworzyć szarość i powszedniość.
Płytkie bagno życia trzyma nas po pas i nie pozwala zawiązać tęczowych wstążek supłem szczęścia.
Dla mnie wszechświat to kolorowe puzzle rozsypane na dywanie i nie brakuje w nich czerni i bieli.
Mozaika tęczy razem może tworzyć szarość i powszedniość.
Płytkie bagno życia trzyma nas po pas i nie pozwala zawiązać tęczowych wstążek supłem szczęścia.
sobota, 1 czerwca 2013
Zajrzałem na Ziemię, tam Pokorni pokutę czynią. Okrycia ich nieskalane mądrością.
Natchnieni otępieniem codziennej mordęgi, przykuci w swoich miękkich sofach, ciężko dyszą rozmowami. Słowa te, lekko brzmiące frazesy, wygniatają dziury w rozumowaniu, którymi umykają znaczenia.
Zajrzałem na Ziemię, więzienie mentalne. Tam Niepokorni są martwi ciałem lub duszą.
Zagonieni w zagrody szaleństwa, tańczą w melodii przeszłości.
Zajrzałem na Ziemię i nie mogę się wyzwolić.
Natchnieni otępieniem codziennej mordęgi, przykuci w swoich miękkich sofach, ciężko dyszą rozmowami. Słowa te, lekko brzmiące frazesy, wygniatają dziury w rozumowaniu, którymi umykają znaczenia.
Zajrzałem na Ziemię, więzienie mentalne. Tam Niepokorni są martwi ciałem lub duszą.
Zagonieni w zagrody szaleństwa, tańczą w melodii przeszłości.
Zajrzałem na Ziemię i nie mogę się wyzwolić.
wtorek, 28 maja 2013
Odwiedziny
Owego dnia gdy Twój uśmiech zawisł w powietrzu obok mojego, czas zrobił sobie przerwę.
Ofiarowałaś mi czyste świeże złośliwości zamiast kwiatów, a ja zachwycony nimi padłem w myślach na kolana i płakałem ze szczęścia w zakamarkach czaszki.
Drobne kroki rozmowy wartko okopały się we własnych szańcach, czasem tylko przekazując cenne informacje, szturmem gestów.
Potem poszłaś, wrócił czas.
Pozostało miękkie echo Twojego zapachu, i uśmiech zawieszony w mojej pamięci
Ofiarowałaś mi czyste świeże złośliwości zamiast kwiatów, a ja zachwycony nimi padłem w myślach na kolana i płakałem ze szczęścia w zakamarkach czaszki.
Drobne kroki rozmowy wartko okopały się we własnych szańcach, czasem tylko przekazując cenne informacje, szturmem gestów.
Potem poszłaś, wrócił czas.
Pozostało miękkie echo Twojego zapachu, i uśmiech zawieszony w mojej pamięci
niedziela, 26 maja 2013
Pokłoniły mi się dzisiaj wszystkie myśli nieodgadnione.
Salut ów wzbudził we mnie taka konsternację, że ziewnąłem głęboko w otchłań snu.
Ach jak ja pragnąłem cichego spokoju, tak nienależnego mi, za moje życie.
Potykając się o ukorzone rozważania wypełzłem w otchłań dnia, chroniąc duszę przed światem.
Salut ów wzbudził we mnie taka konsternację, że ziewnąłem głęboko w otchłań snu.
Ach jak ja pragnąłem cichego spokoju, tak nienależnego mi, za moje życie.
Potykając się o ukorzone rozważania wypełzłem w otchłań dnia, chroniąc duszę przed światem.
Samotrzeć
Idziemy razem, a oni prowadzą mnie pod ręce. Samotnie a jednak razem. rozglądam się lecz ich nie widzę. Każdy z nich jest jednak ze mną od dawna.
Prowadzą mnie pod prąd, łagodnie kierując w największy nurt Istnienia.
Każdy z nich ma imię, bracia nierozłączni. Każdy z nich ma imię wyklinane przez cywilizacje i pokolenia. Obaj trwają przez wieki.
Idziemy razem. Za prawą rękę trzyma mnie Obłęd, za lewą Szaleństwo
Prowadzą mnie pod prąd, łagodnie kierując w największy nurt Istnienia.
Każdy z nich ma imię, bracia nierozłączni. Każdy z nich ma imię wyklinane przez cywilizacje i pokolenia. Obaj trwają przez wieki.
Idziemy razem. Za prawą rękę trzyma mnie Obłęd, za lewą Szaleństwo
sobota, 18 maja 2013
wtorek, 14 maja 2013
Oddechy temu klęknąłem nad powierzchnią śmierci. Spojrzałem w jej błękitne oko i zmroziła mnie świadomość długiego oczekiwania na sen.
Zachwycenia temu położyłem się na gwiaździstym niebie i zabiłem własne marzenia.
Kalumnie temu zawiązałem swój język w obelgę i wymierzyłem ją w bliskich.
Klęknąłem nad powierzchnią siebie, wpatrując się błękitnie w przemijanie dnia.
Zachwycenia temu położyłem się na gwiaździstym niebie i zabiłem własne marzenia.
Kalumnie temu zawiązałem swój język w obelgę i wymierzyłem ją w bliskich.
Klęknąłem nad powierzchnią siebie, wpatrując się błękitnie w przemijanie dnia.
Spacer
Ubrawszy się w niesłowa zabraliśmy ze sobą na spacer kolejny bagaż doświadczeń. Zaciążyliśmy sobie chwilami mile spędzonymi i uśmiechami do własnych myśli. Niewypowiedziane sentencje układane przez dwie pozornie nieruchome postacie układały się w konwersację, która zaskoczyła swoim bogactwem form.
Cisza pękała od natłoku i nadmiaru słów, które powinny lekko wibrować na wietrze.
Zdania niewypowiedziane na pożegnanie otuliły nas nadzieją powitania.
Cisza pękała od natłoku i nadmiaru słów, które powinny lekko wibrować na wietrze.
Zdania niewypowiedziane na pożegnanie otuliły nas nadzieją powitania.
czwartek, 9 maja 2013
Trzy minuty
Pomylone kroki ciszy uwinęły swoje gniazdo pośród roty drzew.
W natłoku nocy jasny głos rył bruzdy poznania. Światła latarni płynęły powierzchnią stawu groźnie pieszcząc dzikie fale. Pochłonięty nocą pokłoniłem się pięknu, a znieważając własne pragnienia oddałem się dystansowi.
Przepraszam, że tak snując wspólne ścieżki spóźniliśmy się o całe trzy minuty
W natłoku nocy jasny głos rył bruzdy poznania. Światła latarni płynęły powierzchnią stawu groźnie pieszcząc dzikie fale. Pochłonięty nocą pokłoniłem się pięknu, a znieważając własne pragnienia oddałem się dystansowi.
Przepraszam, że tak snując wspólne ścieżki spóźniliśmy się o całe trzy minuty
środa, 8 maja 2013
Rozmowy w czasie przejścia z jasnej do ciemniej strony mroku sprawiają, że moje myśli są pokiereszowane. Z poszczególnych spojrzeń i uśmiechów powoli kapie rozmowa. Lekki powiew nocy zamruczał we włosach pieśń rozejścia, choć w myślach mam nadal iskrę trzymanej pochodni-papierosa.
Wspomnienie żywej obecności unosi swój zapach nad maską samochodu, a ma to wspomnienie nieodgadniony uśmiech. Sztandar mojego uśmiechu wypłowiał już od łopotów, lecz nadal pokazuje chwałę cesarstwa.
Czas ten choć krótki jest więcej wart niż reszta doby.
Wspomnienie żywej obecności unosi swój zapach nad maską samochodu, a ma to wspomnienie nieodgadniony uśmiech. Sztandar mojego uśmiechu wypłowiał już od łopotów, lecz nadal pokazuje chwałę cesarstwa.
Czas ten choć krótki jest więcej wart niż reszta doby.
wtorek, 7 maja 2013
Marsz Tytanów
Zabłysły na niebie flesze w wiekuistych zygzakach.
Opadł deszczowy płaszcz na zgarbione plecy miejskich osiedli.
Potoki szczęścia odświeżają bezdech wieczornego Miasta.
Głuche kroki Olbrzymów wzruszyły powietrze pobliskim echem.
Ich marsz poprzez strudzone powierzchnie blokowisk
Wyzwala mimowolnie poczucie ekstazy
Opadł deszczowy płaszcz na zgarbione plecy miejskich osiedli.
Potoki szczęścia odświeżają bezdech wieczornego Miasta.
Głuche kroki Olbrzymów wzruszyły powietrze pobliskim echem.
Ich marsz poprzez strudzone powierzchnie blokowisk
Wyzwala mimowolnie poczucie ekstazy
poniedziałek, 6 maja 2013
Coroczny dzień starości
Kwiaty żalu pochłaniają wieczór. Każda kropla powietrza emanuje cichą samotnością. Zmierzch przybliża lekarstwo snu. Majaki czekają na odwieczną klęskę świadomości i zapomnienie miłego popołudnia.
Wielkie krople układają się wokół zmęczonych ust i taniego bezruchu ciała.
Wieczór pochłonięty żalem odpływa w zapomnieniu
Wielkie krople układają się wokół zmęczonych ust i taniego bezruchu ciała.
Wieczór pochłonięty żalem odpływa w zapomnieniu
niedziela, 5 maja 2013
Zgnilizna śród iglaków
Lekko stęchłe okno stawu pieści odbiciem wiatr. Zielony z zapachu powiew przygniata swą intensywnością rosnące tu iglaki.
Nieświeżość ta w żadnym wypadku nie przeszkadza psiej kąpieli, ani dzikiej kaczej radości, rozkoszy z chleba naszego powszedniego.Nie przeszkadza też rzeszy tubylców rozbijających wokół obozy koczownicze, zaścielając wiosenność traw różnobarwnością kocy.
Przegląd wieków od niemowlęctwa do starości przemieszcza się wydeptanymi koleinami życia, choć i tak wszystkie prowadzą do wspólnego celu, tam ku jedynemu wyjściu z Parku
Nieświeżość ta w żadnym wypadku nie przeszkadza psiej kąpieli, ani dzikiej kaczej radości, rozkoszy z chleba naszego powszedniego.Nie przeszkadza też rzeszy tubylców rozbijających wokół obozy koczownicze, zaścielając wiosenność traw różnobarwnością kocy.
Przegląd wieków od niemowlęctwa do starości przemieszcza się wydeptanymi koleinami życia, choć i tak wszystkie prowadzą do wspólnego celu, tam ku jedynemu wyjściu z Parku
sobota, 4 maja 2013
Koty zawsze znają właściwe miejsce i czas.
Rano Kocur leżał na moim brzuchu i pokazywał mi jak powinna wyglądać poranna toaleta połączona z gimnastyką.
Następnie wymiauczał śniadanie z wczoraj otwartej puszki. Teraz po śmierci kocicy znów zaczął jeść, a nie ma już konkurencji w wyścigu do przysmaków. Z tej przyczyny poranne toalety kota wydłużają się nieznacznie, bo ilość futra do wyczyszczenia wzrasta wraz z objętością.
Obecny czas jest czasem niebytu, czyli nikt nawet sam kot nie wie gdzie się podziewa.
Czyli kot zawsze wie jaki czas jest właściwy, a co do miejsca, to jedynym właściwym miejscem, jest to, gdzie właśnie kot jest lub ma zamiar być, niezależnie komu się to podoba, lub nie podoba.
A czy ja poznam kiedyś właściwe miejsce i czas?
Rano Kocur leżał na moim brzuchu i pokazywał mi jak powinna wyglądać poranna toaleta połączona z gimnastyką.
Następnie wymiauczał śniadanie z wczoraj otwartej puszki. Teraz po śmierci kocicy znów zaczął jeść, a nie ma już konkurencji w wyścigu do przysmaków. Z tej przyczyny poranne toalety kota wydłużają się nieznacznie, bo ilość futra do wyczyszczenia wzrasta wraz z objętością.
Obecny czas jest czasem niebytu, czyli nikt nawet sam kot nie wie gdzie się podziewa.
Czyli kot zawsze wie jaki czas jest właściwy, a co do miejsca, to jedynym właściwym miejscem, jest to, gdzie właśnie kot jest lub ma zamiar być, niezależnie komu się to podoba, lub nie podoba.
A czy ja poznam kiedyś właściwe miejsce i czas?
piątek, 3 maja 2013
Stanąłem dziś nad brzegiem wspomnień i oparłem kojący dotyk poranka o anatemę mej pamięci.
Umysł mój jest kapłanem w służbie ciszy i tylko cierpki smak kawy trzyma mnie tutaj.
Nie pojawiłem się na tym świecie na własne życzenie, tylko na życzenie tych, którzy za mnie zadecydowali, że mam tu cierpieć.
Jedna rzecz trzyma mnie tu, ten cierpki posmak w ustach.
Nie będę też stróżem ognia w domu moim, bo tam gdzie mieszkam jest nora zwykła a barłóg mój zastępuje mi krzesło i stół.
Przyszłość jest zwykłym frazesem, odrzucanym przez ślady inteligencji i rozsądku.
Nie ma tu miejsca aby żyć zgodnie z biblijnym tak-tak nie-nie, nie ma tu już miejsca dla mnie
Umysł mój jest kapłanem w służbie ciszy i tylko cierpki smak kawy trzyma mnie tutaj.
Nie pojawiłem się na tym świecie na własne życzenie, tylko na życzenie tych, którzy za mnie zadecydowali, że mam tu cierpieć.
Jedna rzecz trzyma mnie tu, ten cierpki posmak w ustach.
Nie będę też stróżem ognia w domu moim, bo tam gdzie mieszkam jest nora zwykła a barłóg mój zastępuje mi krzesło i stół.
Przyszłość jest zwykłym frazesem, odrzucanym przez ślady inteligencji i rozsądku.
Nie ma tu miejsca aby żyć zgodnie z biblijnym tak-tak nie-nie, nie ma tu już miejsca dla mnie
Subskrybuj:
Posty (Atom)